piątek, 20 lutego 2015

Publiczne pranie brudów

Marzenia i tajemnice
Danuta Wałęsa

Ta książka rozczarowała mnie tak bardzo, że długo nie mogłam wyjść z szoku.


Zapowiadano ją jako:

„Bardzo osobista, szczera opowieść o życiu, miłości, rodzinie i politycznych przemianach. Z wspomnień wyłania się portret odważnej i mądrej kobiety, która pragnęła miłości i rodzinnego szczęścia, a znalazła się w centrum rewolucyjnych wydarzeń, które przetaczały się przez Polskę i jej małą kuchnię na gdańskim blokowisku. Często ponad siły zmęczona, pod nieobecność męża, który tworzył ruch Solidarności, Danuta była podporą rodziny. Śmiała, otwarta na ludzi, teraz, kiedy spełniła się jako matka i żona, znalazła czas dla siebie i dała światu opowieść o wielkiej historii i własnej rodzinie.”

Po takiej zapowiedzi miałam nadzieję, że poznam kobietę, która była świadkiem przemian w Polsce, która widziała wiele rzeczy „od środka”, ma inne, kobiece przemyślenia na ten temat. Przecież kobiety, wrażliwe i spostrzegawcze, zawsze zauważały rzeczy, o których mężczyźni nigdy w swoich opowieściach nie wspominali. Na to liczyłam! A dostałam książkę pełną utyskiwać żony na męża. Rozumiem rozżalenie, bo pani Danuta nie miała męża przy boku,  przez wszystkie lata zajmowała się wieloma rzeczami sama. Wydaje mi się jednak, że są granice prania brudów publicznie. Pani Danuta obwinia męża o wszystko, ma do niego żal, tylko zamiast mu to powiedzieć, to napisała książkę. Do tego jeszcze styl, w jakim pisana jest ta książka – jak ja się przy tym męczyłam. Zdania są bardzo krótkie, bardzo proste, co chwile jest kropka, nie ma mowy, żeby przeczytać coś płynnie. Jest nudno, prosto, bez wyrazu, a do tego co chwilę narzekania, wypominania...
Bardzo dziwią mnie zachwyty nad tą książką, wiele kobiet mówiło, że pani Danuta pokazała życie kobiety u boku męża, że jest wzorem wielu kobiet. Może ja po prostu nie rozumiem tego pokolenia... może. Zamysł był dobry, oczekiwania spore, w moim odczuciu zupełnie spalone. Może lepiej, gdyby książka miała formę wywiadu, po to, żeby pojawiła się wprawna osoba, która wyłuska cenne wspomnienia, odsieje gorycz żony i matki.

Sytuację odrobinę ratują ostatnie strony, gdzie na temat rodziny Wałęsów wypowiadają się znajomi. Mamy tam lepszy styl, właściwie lepsze wszystko...


Ogromne rozczarowanie!

1 komentarz:

  1. Dopiero po przeczytaniu Twojej wypowiedzi przypomniałam sobie, że mam tę książkę w domu. Zaczęłam się zastanawiać, jak to możliwe, że ją przeczytałam, ale nigdzie nie napisałam swojej opinii. Odpowiedź przyszła po chwili: wtedy jeszcze nie prowadziłam bloga. Książkę dostałam pod choinkę od teścia, jakoś zaraz po premierze - to chyba będzie ze 3-4 lata temu i podobnie jak Ty zapamiętałam ten dziwny styl: urwane, krótkie zdania i mnóstwo utyskiwań na męża. Ale to prawda, jesteśmy z innego pokolenia, więc może być nam trudno pewne kwestie zrozumieć...

    OdpowiedzUsuń

Witaj Gościu. Miło mi, że tu jesteś. Jeśli chcesz, napisz coś od siebie, proszę tylko o kulturę wypowiedzi i szacunek.